Wtorek
Rześki poranek!
Plan na dzisiaj to „wyskok” do Miłomłyna Kanałem Iławskim, gdzie mamy nadzieję na spotkanie z naszym dobrym znajomym Marcinem Woźniakiem :). 12 km w jedną stronę… całkiem spory kawałek drogi nas czekał więc wyruszyliśmy zaraz po śniadaniu, do którego chętnie przyłączyły się kaczuszki 🙂
Pożeglowaliśmy mijając ponownie wyspę Lipowy Ostrów, Bukowiec i Wyspę Łąkową, dalej przez Zatokę Kraga. Tuż przy moście u ujścia kanału Iławskiego złożyliśmy maszt.
Dalej już na silniczku dostaliśmy się na Jezioro Dauby skąd ruszyliśmy Kanałem Iławskim w stronę Miłomłyna. Już od samego początku zauważyliśmy spore różnice w wyglądzie brzegów Kanału Dobrzyckiego i Iławskiego. Kanał Iławski jest na całej swej długości równo szeroki i z dokładnie zaznaczonymi brzegami – widać tutaj, że jest to bardziej uczęszczany szlak. Zbudowane są tutaj przewężenia w postaci swego rodzaju „furtek”, najczęściej pod mostami, niektóre naprawdę wąskie. Kanał Dobrzycki jest zdecydowanie bardziej „dziki” i sporo węższy. Oba są niesamowite i urokliwe. Przepiękne stare mosty z zaznaczonym „zębem czasu”…
Po drodze minęliśmy robotników, którzy wielkim „wiertłem” pogłębiali i oczyszczali dno kanału.
Dotarliśmy do śluzy Miłomłyn i tu na chwilkę się zatrzymaliśmy aby zobaczyć jak jedna z żaglówek właśnie pokonuje 2,8 – metrową różnicę poziomu wód 🙂
My skierowaliśmy się na Elbląg w miejsce wyznaczone na spotkanie w Miłomłynie. Przycumowaliśmy do pomostu. Podjechał do nas Marcin i wspólnie zjedliśmy obiadek 🙂
Na dzisiaj zaplanowaliśmy jeszcze jedno spotkanie tym razem w Makowie, więc czas wyruszać w drogę powrotną na Jeziorak!
Płyniemy, aż tu nagle z naprzeciwka słyszymy głośne trąbienie, jakby klakson. Maciej wyhamował jacht i po zaliczeniu półobrotu zatrzymaliśmy się przy porośniętym brzegu kanału przytrzymując się gałęzi. Naprzeciw było widać tylko dwie dość spore barki tarasujące drogę, a że gałęzie drzew wdzierały się nad taflę wody, wyglądało to tak jakby nie było już miejsca na minięcie się z nimi. Poprosiliśmy przepływających kajakarzy, by sprawdzili sytuację przed nami. Zniknęli nam z oczu i wtedy zerkając przez lunetę aparatu dojrzałam machających do nas robotników 🙂 Podpłynęliśmy wolniutko i spokojnie minęliśmy się z nimi wymieniając pozdrowienia. Trąbili, gdyż chcieli nas ostrzec o przewężeniu 🙂
Po przepłynięciu pod ostatnim z mostów na Jezioraku postawiliśmy maszt i żagle.
Słońce było coraz niżej… Teraz skierowaliśmy się w stronę Makowa. Tam oczekiwał na nas znajomy Sulmen (:D), który dzisiejszą noc spędzi z nami gościnnie na jachcie 🙂
W Makowie skasowano nas za cumowanie przy pomoście… niestety nie udostępniono nam w ramach opłaty żadnego światełka przy pomoście, nie wspominając o toaletach. „Toalety w barach” usłyszeliśmy… Owszem po wdrapaniu się na ogromną górkę widać było spore skupisko barów. Jakoś słabo wyobrażam sobie nocną wspinaczkę z dziećmi do „barowej toalety”… Cóż.
Panowie Suliś i Maciej pogrywali do późna na gitarce…
Bardzo ładny opis rejsu, gratuluję ciekawego urlopu.
Pozdrowienia dla całej załogi- Wojciech Rolbiecki
Dzięki Wojtku, było super! Jeziorak i okolice mają ogromny potencjał turystyczny.
Pozdrowienia i dla Was ;).
Ale fajna relacja z rejsu! Świetny pomysł na urlop.
Pozdrowienia od załogi BEPRO!