Intensywne opady na weekend 25-26 maja zapowiadały się już kilka dni wcześniej. Niespodzianki nie było. Od piątkowego wieczoru do niedzielnego poranka można było delektować się strumieniami wodnymi płynącymi z nieba przy temperaturze 10 st. C i umiarkowanym wietrze dochodzącym do 3 st. Bfta. Jak mawiał poeta „Zalało Zalewo na Zalewie” :).
Piątkowe ognisko nie poddało się jednak łatwo i udało się upiec zapewnione przez organizatora małe co nieco, popijając zapewnionym przez organizatora napojem koloru miodu. Zdarzyło się co niektórym upiec za dużo, czego bolesne skutki odczuwali nazajutrz. Rytuały z kijkami w ręku przerodziły się w wesołe rozmowy w doborowym towarzystwie i szantowo-rockowe śpiewanie.
Otwarcie regat, punktualnie o 10:00 w sobotę, przeprowadził komandor regat Arkadiusz Jankowski. Krótko i na temat sędzia główny – Jarosław Bazylko zaproponował godzinne przesunięcie startu z nadzieją na poprawę pogody. Dalej wszystko potoczyło się zgodnie z planem, z wyjątkiem pogody, która za nic miała życzenia uczestników, organizatorów i kibiców.
Skład załogi
- Maciej Lunitz
- Bogusław Lunitz
- Michał Ilkowski
4 wyścigi w układzie trapezu udało się rozegrać w ciągu ok. 3 godzin – od 12:00 do 15:00 z minutami. Rywalizacja przy umiarkowanym wietrze była bardzo zacięta. Mogliśmy w tej kwestii liczyć na stałą ekipę jachtów Black&White, Santana, Magic, czy miejscowych: Gawry, Alfa i Naty. Frekwencja w naszej klasie dopisała – wystartowało 10 jachtów.
Niezbyt silny, zmienny wiatr wyrównywał szanse. Niektóre załogi zakładają na takie warunki większe żagle, co można wyraźnie odczuć przy bezpośrednim starciu. Nie udało się w jednym wyścigu, po słabym starcie przejechać Jacka Samsela na Santanie i przy trzech wygranych w tym dniu wyścigach jeden skończyliśmy z pozycją drugą. Jacek po tym dniu w wynikach deptał nam po piętach (po odrzutce najsłabszego biegu: my – 3 pkt., on 5 pkt.). Trzy niedzielne wyścigi mogły jeszcze w takim układzie wiele zmienić.
W sobotnie popołudnie organizator poczęstował strudzonych żeglarzy smacznym, ciepłym obiadkiem. Doskonale poprawił on nasze nastroje i witalność… Wieczór spędziliśmy raczej na odpoczynku i suszeniu odzieży. Nie zabrakło również kameralnych towarzyskich pogawędek. Kibice piłki nożnej organizowali sobie wypady na wieczorny finał Ligii Mistrzów. Organizator zapewnił oprawę muzyczną na wolnym powietrzu. Zagrały 2 zespoły: Miki Band oraz szantowy – Własny Port. Nie zabrakło amatorów deszczowych potańcówek, rodem z Woodstock ’69 :). Zabawa, mimo deszczu, trwała do późnych godzin nocnych.
W niedzielę rano przestało padać. Planowany start na 10:00 odbył się tylko z kilkunastominutowym opóźnieniem. Było wyraźnie cieplej a nawet z czasem zaczęło przebijać się słońce. Dwa wyścigi po standardowej trasie wygraliśmy, po czym nastąpiło małe zamieszanie związane ze zmianą trasy, której nie odnaleźliśmy w komunikatach komisji. Okazało się, że ostatni wyścig będzie długodystansowy, wzdłuż zalewu, z zalesionymi przewężeniami szerokości rzeki. Znaliśmy tą trasę z jednej z poprzednich edycji. Do górnej boi udało się nam wyjść na prowadzenie, po czym nastąpił długi kurs fordewindem. Na tymże kursie wyraźnie zwiększyliśmy dystans do pozostałych jachtów i po sprawnie pokonanej „rzece” ujrzeliśmy boję zwrotną, po której nastąpiła długa halsówka do Tazbirowa, gdzie przewidziano metę wyścigu. Przewagę mieliśmy na tyle dużą, że ledwo widzieliśmy naszych rywali. W tym momencie stanęliśmy jak wryci… niespodziewana mielizna. Bliskość trzcin i kierunek wiatru nie sprzyjały łatwemu wydostaniu się z niej. Udało się jednak w końcu, straciliśmy ok. 250 m. Dojrzeliśmy tym samym w oddali walczące o kolejne pozycje załogi Santany, Black&White i Alfa.
Kolejna impreza eliminacyjna PPJK zaliczona do udanych. Organizatorzy – Przyjaciele Sportu, Przystań Tazbirowo – niemal rutynowo stanęli na wysokości zadania. Poziom sędziowania poprawił się mocno, względem lat poprzednich, dzięki SG Jarkowi Bazylko. Obsługa przystani również wzorcowa.
Na zakończenie organizator przygotował puchary, ładne medale i nagrody pieniężne dla załóg z podium. Dodatkowo losowane były nagrody rzeczowe wśród wszystkich uczestników regat. Bardzo pozytywnie odbieramy zaangażowanie w tej kwestii :).
Po przygotowanej na pożegnanie solidnej grochówce, spakowaliśmy się do końca i pożegnaliśmy Rodzinną Przystań Tazbirowo.
Dziękujemy! 🙂
Speak Your Mind